niedziela, 25 listopada 2012

Nowe życie...tacy

Powstaje w bólach, ...... gdy już zakupiłam motyw, który ozdabia tacę problemem stał się kolor wykończenia. Chciałam baardzo ciemną zieleń złamaną czarnym odcieniem. Niby znalazłam, ale po pomalowaniu okazało się, że bliżej mu do czerni, niż do zieleni. I trafiłam do flugera, z pracującą tam dziewczyną wybrałyśmy .....idealnie pasujący odcień.
Niestety na zdjęciu ma się wrażenie, że to czerń, ale .......

 Oto moja nowa taca, jeszcze muszę ją tylko polakierować..... 



piątek, 23 listopada 2012

Dom pachnący lawendą....

Dawno temu, bo w lutym tego roku mieszkając jeszcze w Belgii mieliśmy trochę wolnego. Spakowaliśmy swoje rzeczy, wsiedliśmy do samochodu.....w wozie rozłożyliśmy mapy.... i padło pytanie
-to gdzie jedziemy?

Padło na trasę w kierunku Marsylii (do której zabrakło nam jednego dnia, aby tam dojechać i ją pozwiedzać). I tak poznając Francję w lutym znaleźliśmy się w Prowansji, krainy lawendy. Na polach widać było tylko krzaki, którym daleko jeszcze było do widoków znanych z licznych fotografii, obrazów. Za to w sklepach można było kupić....




I przywiozłam 3 woreczki suszonej lawendy. Dziś wiem, że stanowczo za mało, bo zapach ...jest obłędny,........

Długo zajęło mi zebranie się do pracy. I powoli powstało kilka małych woreczków, ozdobionych techniką decoupage,....

Wszystkie trzy.......


 I każdy z osobna......






Jak Wam się podobają?

 

poniedziałek, 12 listopada 2012

Remontu cd.....

Chciałabym napisać, że dom pachnie lawendą...bo pachnie.....
że powstal mój pierwszy serwetnik w decoupage.......a co mi tam, spróbowałam i mam
że niestety odłogiem leży hardangerowa serweta.......świąteczna.......ale czy będę mogla się nią cieszyć już w te święta.....???? nie mam pojęcia, bo.....remont.......

I tak na placu boju w rozwalonym ździebko mieszkanku powstały nowe ścianki, jedne drzwi zmieniły swoje położenie, dwie sztuki w ogóle przestały istnieć i tak małymi kroczkami posuwaliśmy się do przodu. Ze dwa tygodnie jeździłam za glazurą do łazienki - w katalogach - piękności - w realu - porażka... a wybraliśmy...tą, którą wypatrzyliśmy na początku naszych poszukiwań.
I z dawna oczekiwany telefon od naszego glazurnika.....że przychodzi.......a tu....popłoch, bo ....
- projekt nie do końca dopieszczony;
- brodzik...miał być od ręki, a tu trzeba poczekać tydzień;
- umywalka - no właśnie jaka?
- czy dajemy filty;
- a co z rewizją;
- a gdzie światla;
- gdzie sufity podwieszane;
- jak mają wyglądać łuczki na podłodze a jak na suficie
- co z wentylacją, bo to co zastaliśmy to trudno nią nazwać;

lista długa.......albo jeszcze dłuższa.

Jutro rano - pomiar drzwi,
w środę -  przychodzi glazurnik,
potem już może przyjechać zabudowa naszego pomieszczenia zwanego szumnie garderobą,
potem kuchnia......  i cała reszta.....

Zdjęcia ...będą.....