Pierwszego dnia, po przyjeździe, tacy niedospani, senni i troszkę zmęczeni poszliśmy "w miasto", zobaczyć okolice, bez żadnego celu...... i już po kilku minutach byliśmy na targu, potem spacerek i Ostra Brama, i Ratusz, rynek. Z niego w boczną uliczkę skręciliśmy, bo....zobaczyłam..... plan..............żydowskiego getta z okresu 1941-1943......
I poszliśmy dalej.....i wtedy.....
- może kawa? - bo tak jakoś mnie naszło
- ja lody...... stwierdził młody
i weszliśmy ....
Wnętrza skrawek......
wieszaczek......
stał na barze.....
i cały czas intryguje mnie kawa z pem .....i ten listek.....
I były pierwsze zeppeliny........
Po wbiciu w wyszukiwarkę nazwy tej restauracji okazało się, że to jedna z lepszych w Wilnie......
A ulica.....
Wąska uliczka..... kolorowe kamieniczki.......
Na rogu ulicy.....
cukierenka z ozdobnymi drzwiami, z malowanymi okiennicami...... z makietami tortów.....
I stylowe wnętrze, długa kolejka po kawę i ciastka,........
Uliczka kryje wiele małych detali...... trzeba się tylko rozglądać...... podnosić głowę...
W oknach wystawowych, za szklaną szybą.... przez to tak trochę rozmyte......
Zaprasza do wnętrza......
I ozdobione okna zapraszające do środka......
Trochę nie ta pora, ale i tak jest ładne....
Podejrzane z ulicy.... wnętrze sklepiku,.......
I jedna z bram,........ która się wyróżnia.....
Ładna, prawda?....
Do zobaczenia.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz